Za miastem
Często jest tak, że zanim ja się obudzę z zimowego snu, obudzeni są już moi „zabytkowi” znajomi. Wygląda to mniej więcej w ten sposób, że ja marznę pod kocem w domu, pijąc gorącą herbatę z sokiem z malin z ogródka taty, a całe towarzystwo snuje plany na najbliższy weekend. Ktoś, gdzieś usłyszał, że w sobotę będzie AŻ 15 stopni i może nawet pojawi się na chwilę słońce.
Nigdy się nie deklaruję na takie wyjazdy w 100%. Po prostu nie wiem czy będzie mi się chciało, motocykl po zimie nie widział jeszcze światła dziennego, trzeba znaleźć dokumenty, kupić ubezpieczenie.
15 stopni wiosną to naprawdę dużo, ale nie dla mnie. To nie jest bułka z masłem dla kogoś kto dopiero wstał z zimowego snu. I to lewą nogą.
Sobota rano
Otwieram oko. O Boże, to już dziś! Jeździmy! To gdzie i o której zbiórka? Uf, mam całe dwie godziny na ogarnięcie tematu. Telefon do Jacka – ubezpieczenie na mailu. Telefon do Adama – tak, widział ostatnio moja Jawę pod stertą niepotrzebnych rzeczy na „zajezdni” (w miejscu garażowania). Telefon do Marka – tak, startuje z Wrocławia i możemy się spotkać na stacji benzynowej. Pytanie na czacie do wszystkich – tak, pomogą mi, jak motocykl padnie. Będą pchać, rozkręcać, składać i nakarmią. Jestem gotowa. Dopijam spokojnie kawę, lokalizuję części garderoby, wrzucam wszystko na chybił trafił do golfa drugiego. Ruszam ku przygodzie.
Przygoda
Pewnie na hasło „przygoda” mieliście już wizję jazdy po pięknych, wiejskich drogach i bezdrożach. Otóż nie. Przygoda najczęściej zaczyna się i kończy na próbie odpalenia prawie 70 – letniego motocykla po zimie. Zresztą jakby jej to różnice robiło – czy po zimie, czy po lecie, czy po chwili postoju. To zawsze jest chwila prawdy – będzie coś z jazdy czy nie?
Zawsze popełniam ten błąd i wierzę, że odpali. Więc zaczynam procedurę startową od założenia na siebie 5 kg ciuchów motocyklowych, zwieńczonych kaskiem. Pierwsza próba, druga, trzecia, piąta. Zalane świece. Zalana ja – potem. Zaczyna się kombinowanie… ssanie, gaz, kopanie… pchanie.
Półtorej godziny później mkniemy już po bezdrożach w okolicy Sobótki szukając dobrego miejsca na grilla. 15 stopni to bardzo przyjemna temperatura, można ochłonąć po porannych ćwiczeniach.
Tak, obudziłam się!
Razem ze mną obudził się stary motocykl… rzęził, trzeszczał, skrzypiał, jechał. Każda kolejna przejażdżka w tym roku będzie już tylko prostsza. A wszystkie zimowe bolączki sukcesywnie likwidowane.
I jak zawsze dziękuję temu co zadzwonił, temu co kopał, temu co pchał, temu co miał zapas jedzenia.
Panowie jesteście wielcy.
Magdalena Surwiłło