Trasę dookoła Tatr postanowiłem przejechać dobrze Wam znanym klaskiem – Yamahą SR500. Pojechałem bez żadnych obaw, w końcu motocykle tego typu objechały dookoła cały świat. Wzdłuż i wszerz. Mnie do objechania całego świata jeszcze trochę brakuje, ale od czegoś trzeba zacząć, prawda? Zapraszam więc na moją propozycję tej wyjątkowo malowniczej trasy.

Yamaha SR500 motocykl na tle Tatr

Postanowiłem po wycieczce na Grodzisko Stradów wybrać się tym razem przepiękną motocyklową trasą dookoła Tatr – najwyższych gór Słowacji i Polski. O samej trasie, o tym co warto zwiedzić, o kilku ciekawostkach historycznych i geograficznych – opowiem w dzisiejszym artykule. Zapraszam do lektury 🙂

Wtorkowy poranek – Yamaha już z samego rana podniosła mi ciśnienie bardziej, niż porządna kawa. Zachowywała się humorzaście – najpierw niezbyt chciała odpalić, a gdy już odpaliła, to przy okazji odbijając starterem nożnym prosto w moją kostkę, która następnie bolała jeszcze przez dobre kilka godzin. Cóż – taki urok klasyków. W końcu jednak silnik nabrał temperatury i w miarę wyrównał obroty, więc przyszedł czas wyruszyć w trasę.

Duże wyzwanie dla małego motocykla

Wystartowaliśmy z Myślenic około 7:30, kierując się w stronę Nowego Targu przez Chabówkę. Na pierwszy punkt widokowy wybraliśmy Łapszankę, a konkretniej przełęcz nad Łapszanką. Jest to miejsce znane zdecydowanie bardziej wśród fotografów, niż wśród turystów motocyklowych, a moim zdaniem – to najpiękniejsza panorama na Tatry jaką można zobaczyć od strony polskiej. Miejsce obowiązkowe, gdzie lubię przyjeżdżać praktycznie zawsze, gdy jadę w Tatry i to niezależnie od warunków pogodowych – za każdym razem zdjęcia stąd wyglądają inaczej i za każdym razem przepięknie. Z Łapszanki można też przejechać skrótem na Ždiar, my jednak ruszamy przez Głodówkę – kolejny punkt widokowy – w przeciwieństwie do Łapszanki znany chyba każdemu motocykliście, który choć raz udał się w stronę Tatr.

Łapszanka
Widok na tatry z Łapszanki

Chwila postoju na parkingu nad Głodówką i jedziemy dalej w stronę Łysej Polany, gdzie przekraczać będziemy granicę ze Słowacją. Po drodze przejeżdżamy przez najwyżej położony punkt drogi publicznej w Polsce i najwyżej położone rondo, czyli Wierch Poroniec. Niektórzy mówią, że jest to najpiękniejsze rondo w kraju i patrząc z tego miejsca na góry trudno się z nimi nie zgodzić. Po chwili docieramy na Łysą Polanę, skąd można udać się choćby w stronę Morskiego Oka, jednak turystykę pieszą zostawiamy na inną okazję – dzisiejszy dzień mam zamiar spędzić na całkiem wygodnej kanapie, w jaką wyposażona jest SR500. Wygodne kanapy to jedna z licznych rzeczy, które w klasykach uwielbiam. Na FZ6, którą poruszam się na co dzień, po całym dniu jazdy tyłek pali czasem żywym ogniem. SR500 pomimo mocno wyczuwalnych wibracji jednocylindrowego silnika jest pod tym względem znacznie wygodniejsza.

Route 66
Motocyklowa trasa route 66 dookoła tatr

Z Łysej Polany wjeżdżamy na słowacką drogę nr 66 – znajdziemy tam element nawiązujący do słynnej amerykańskiej odpowiedniczki – oklejony wszelakimi motocyklowymi wlepkami znak “Route 66”. Szybkie pamiątkowe zdjęcie, obowiązkowe wklejenie naklejki #TYLKOjazda i ruszamy dalej. Kierując się drogą 66 w stronę drogi 537 podziwiamy mijane z prawej strony Tatry Bielskie. Cała dzisiejsza trasa składa się z licznych punktów widokowych poprzeplatanych ogromną ilością zakrętów w najróżniejszych kombinacjach. Można powiedzieć – mały raj dla motocyklisty. Jedynie nawierzchnia miejscami lekko psuje humor, bo słowackie drogi jednak ustępują pod tym względem drogom polskim. Ilość fałd na asfalcie sprawia, że gdyby nie miękkie zawieszenie SR500, zostawiłbym w Tatrach słowackich nie tylko serce, ale i przynajmniej kilka plomb z zębów.

Jezioro Szczyrbskie
jezioro szczyrbskie w tatrach widok

Po kilkunastu kilometrach wjeżdżamy na drogę 537, która przytulona do podnóża Tatr prowadzi obok Jeziora Szczyrbskiego i praktycznie pod sam Liptowski Mikułasz, czyli obowiązkowe punkty naszej wycieczki. Jednak jeszcze przed pierwszym jeziorem postanawiamy zajechać do Mięguszowców. Odsuwamy się około 5 kilometrów od drogi 537, co jest wystarczającą odległością by objąć wzrokiem całą panoramę z Gerlachem dokładnie na wprost przed nami. To miejsce, to kolejny fotograficzny klasyk i mogę Wam nawet zaproponować taki kadr: motocykl na środku drogi, za nami pięciokilometrowa prosta, a nad nią monumentalnie prezentujący się najwyższy szczyt Tatr.  My dziś nie mieliśmy niestety szczęścia. Cała korona szczytów schowała się za chmurami, więc lekko zawiedzeni, że ze zdjęć nici, udaliśmy się pod Štrbské Pleso, czyli Jezioro Szczyrbskie.

Mięguszowce
Widok na Gerlach najwyższy szczyt tatr

Jezioro to pewnie kojarzycie z różnych słowackich pocztówek. Jest niesamowicie popularne ze względu na bardzo przystępny dojazd (parkingi znajdują się parę metrów od jeziora), piękne widoki i wiele atrakcji przewidzianych dla turystów. Nad brzegiem stoi ikoniczny hotel Patria z dość nietypowym asymetrycznym dachem, obok niego znad koron drzew wystaje szczyt nieczynnej skoczni narciarskiej K120, wybudowanej razem z mniejszą K90 na Mistrzostwa Świata w 1970 roku, a po jeziorze pływają charakterystyczne dla tego miejsca czerwone łódki, które mając chwilę czasu i parę euro w kieszeni, możemy wynająć. Znad Jeziora Szczyrbskiego prowadzi również wiele szlaków w wyższe partie gór. Zimą miejsce to zamienia się w ośrodek narciarski z licznymi stokami o łącznej długości dziewięciu kilometrów.
Nad jeziorem spędziliśmy około godziny, podziwiając liczne rozsiane po okolicy drewniane rzeźby, aż przyszedł czas ruszyć dalej – w stronę Liptowskiej Mary.

Przybylina

Widok na Krywań z trasy motocyklem dookoła tatr

Po kilkudziesięciu kilometrach zatrzymujemy się przed miejscowością Przybylina, by rzucić okiem na świętą górę Słowaków, czyli Krywań – widoczną z tego miejsca z jej najpiękniejszego profilu. Choć Krywań nie jest najwyższym słowackim szczytem, z pewnością jest najbardziej majestatycznym. Twierdzę tak nie tylko ja, ale i sami Słowacy, gdyż w latach 60. przeprowadzili plebiscyt na najpiękniejszy szczyt Tatr i tytuł ten przypadł właśnie Krywaniowi. Znajdował się on w słowackim herbie, na fladze, a nawet został wspomniany w hymnie narodowym.
Nie ma im się co dziwić, Krywań od strony słowackiej wygląda iście majestatycznie, przywodzi na myśl Matterhorn lub rodzimy Kościelec (Który właśnie nazywany jest polskim Matterhornem). A skąd nazwa Kościelec – taka dygresja? Nie od żadnych kości, a od tego, że szpiczasty kształt przypominał góralom właśnie dach kościoła. A jeśli już mowa, o kościołach…

Muzeum Wsi Liptowskiej
Muzeum w Przybylinie

O Przybylinę warto zahaczyć również z innego powodu – znajduje się tam Muzeum Wsi Liptowskiej.
Słowacy nie mając dostępu do morza, w latach 60. postanowili sobie swoje własne „morze” stworzyć. Tak powstała Liptovská Mará, zwana też Morzem Liptowskim – sztuczne jezioro utworzone na terenie wsi Liptów, nad które później zawitamy.
Wiele budynków przed zalaniem zbiornika o powierzchni 22 km2 zostało rozebranych, przeniesionych i złożonych na nowo z oryginalnych elementów – stoją one aktualnie w Muzeum Wsi Liptowskiej w Pribylinie. Z ciekawszych budowli zobaczymy tam wczesnogotycki kościół pw. Marii Dziewicy ze wsi Liptovská Mará, gotycko-renesansowy kasztel ze wsi Parížovic oraz drewnianą karczmę.

Liptovska Mara

Z Przybyliny udajemy się nad wspomniane już Morze Liptowskie. Jezioro objeżdżamy od strony południowej, najbardziej widokowej, po drodze podziwiając na tle powoli zachodzącego słońca kolejny piękny słowacki szczyt, tym razem należący do Gór Choczańskich – Wielki Chocz.
Na postój nad jeziorem wybraliśmy przystań przy kolejnym dobrze znanym fotografom obiekcie – ikonicznej białej kapliczce nad brzegiem jeziora, za którą rozciąga się szeroka panorama najwyższych gór Słowacji i Polski. Nie wszyscy o tym wiedzą, ale słynna kaplica nie jest wcale kaplicą, a fragmentem wieży z jednego z kościołów rozebranych podczas zalewania jeziora.
Moim skromnym zdaniem, ten punkt widokowy oferuje nam najpiękniejszą panoramę na całej Słowacji. Jezioro Liptowskie, obok Jeziora Orawskiego, to najpopularniejszy punkt turystyczny ściągający turystów nie tylko z kraju, ale i zza granicy. W sezonie zobaczymy pływające tu liczne łodzie, żaglówki a nawet skutery i narty wodne. Położony nad brzegiem jeziora Liptowski Mikułasz również zachęca wieloma atrakcjami, jak choćby Aquapark Tatralandia. My jednak będąc na miejscu poza sezonem, w dodatku w środku tygodnia, mogliśmy cieszyć się rzadko spotykanymi nad Jeziorem Liptowskim ciszą i spokojem.

Wracamy nocą
jezioro liptowskie o zachodzie słońca

Podziwiając zachód słońca, który przepięknie zaróżowił niebo i odbijające się w tafli jeziora Tatry, zaczęliśmy powoli i niechętnie zmierzać w stronę motocykli. W końcu czekało nas jeszcze 60 kilometrów do przejścia granicznego w Chyżnem, przemierzane w całkowitej ciemności po krętej i wyboistej górskiej drodze, a SR500 świateł niestety nie ma najlepszych.

Wybierając tę trasę, warto odwiedzić także Hojdackę Zuberec – czyli położoną niecały kilometr od drogi 584 huśtawkę z widokiem na Tatry. W naszej sytuacji nie było już sensu tam zajeżdżać, ale z pewnością wrócimy w to miejsce przy dobrej widoczności i bezchmurnym niebie, a przede wszystkim – za dnia. Dalsza droga przebiegała już bez problemów – lekko zmarznięci, zmęczeni, ale w świetnych humorach około 23:00 wróciliśmy do Krakowa.

Jeśli interesują Was inne jednodniowe trasy i kilkudniowe wypady, znajdziecie je na naszym blogu w tej zakładce. A film z wycieczki dookoła Tatr obejrzycie powyżej.

Mariusz

3 Replies to “Trasa motocyklowa dookoła Tatr

  1. Witam artykuł zainteresował mnie ze względu na motocykl Sam posiadam Yamaha SR 500 rocznik 94 w jakiejś publikacji a pytałeś o propozycję tras, moja propozycja jest przejazd Pomorza z odwiedzeniem wszystkich latarni morskich.

    1. To brzmi jak bardzo dobry pomysł na trasę – uwielbiam morze. Przejechać SRką przez całą Polskę się nie obawiam i myślę, że ten pomysł prędzej czy później zrealizuję. Dzięki!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *