18 czerwca w pięknych okolicznościach przyrody odbył się V Rajd „Women’s Challenge 4×4”. Impreza unikatowa, gdyż jest to jedyny rajd w kraju, gdzie w zmaganiach biorą udział wyłącznie kobiety. Co to było za widowisko!
Słaba płeć? Tak? To patrzcie! Co to były za emocje!
Sam środek Wisły: główny plac miasta – rynek. 30 stopni, pełne słońce. Kilkanaście wówczas jeszcze lśniących pojazdów przeznaczonych do jazdy w ciężkim terenie prezentuje się znakomicie. Potwierdza to tłum uśmiechniętych twarzy czekających, aż poleje się pot, benzyna i błoto – tak właśnie wyglądało uroczyste rozpoczęcie rajdu „Women’s Challenge 4×4”. Startowały samochody terenowe, UTV i po raz pierwszy w historii rajdu – quady. W tej ostatniej kategorii w szranki stanęła zawodniczka naszej ekipy #TYLKOjazda, Kasia. Świetna forma, odwaga i przede wszystkim duże umiejętności zapewniły Kasi najwyższy stopień podium! Choć pozostałym zawodniczkom trzeba również pogratulować – każda z dziewczyn walczyła zaciekle prezentując naprawdę wysoki poziom. Najlepsze podsumowanie to komentarz jednego z obserwatorów podczas najtrudniejszego, leśnego OSa: “Co te dziewczyny robią? Jeżdżę już tyle lat, a w te miejsca, to chyba sam bym się nie brał”.
Rajd w klasie ATV składał się z 6 OS-ów – od szybkich odcinków szczytem góry, gdzie pędzące maszyny zostawiały za sobą chmury pyłu, przez nurkowanie w błocie głębokim po pas, aż po strome, wąskie podjazdy i zjazdy pomiędzy drzewami. Po kamieniach, po korzeniach, przez wodę. Z pozycji widza i wsparcia naszej zawodniczki niejednokrotnie łapałem się za głowę pełen podziwu dla umiejętności uczestniczek. Przyznam szczerze, od czasu do czasu sam poważnie zastanawiałem się, czy dałbym radę przejechać niektóre fragmenty chociażby “turystycznie” – a dziewczyny szły tam pełnym ogniem! Zresztą, co tu dużo mówić – zobaczcie galerię zdjęć (znajdziecie ją obok lub pod tekstem).
A teraz jedziemy z opowieścią o 5. edycji rajdu „Women’s Challenge 4×4”!
Dzień był iście upalny, więc każdy przejazd po wyschniętych polnych drogach pierwszego odcinka specjalnego wzbijał ogromne tumany kurzu, które następnie osiadały na zgrzanych i spoconych obserwatorach, jednak nie zauważyłem, by ktokolwiek się tym przejmował – pełną uwagę zajmowały pędzące UTV, zmoty i quady. Pierwszy odcinek poprowadzony został niezwykle widowiskowo – rozpoczynał się stumetrową prostą z niewielką hopką po środku, gdzie co szybsze zawodniczki odrywały się wszystkimi kołami od ziemi. Następnie szybki podjazd po kamienistej drodze z ciasnym zakrętem na szczycie, który jedynie nieliczne zawodniczki pokonały “na raz” i wreszcie efektowna głęboka kałuża, przed którą dziewczyny wcale zbytnio nie hamowały, efektownie rozpryskując błoto na dobre kilka metrów. Odcinek pierwszy był jednocześnie odcinkiem czwartym, więc dziewczyny znając już trasę i czując się pewniej, odkręcały do oporu – miejscami jadąc naprawdę na krawędzi wywrotki.
Odcinki 2, 3, 5 oraz 6 to już wolniejsze, bardzo techniczne przejazdy wymagające sporo odwagi i doświadczenia. Przede wszystkim wiele fragmentów poprowadzonych zostało bardzo ciasno między drzewami, po wystających, śliskich korzeniach wymieszanych z kamieniami. Mieliśmy strome podjazdy, gdzie dziewczyny wyrywały na tylne koła oraz strome zjazdy z zakrętami u dołu i gdzie niektóre zawodniczki otarły się o wywrotkę jadąc na dwóch kołach – tym razem bocznych. Na uwagę zasługuje profesjonalizm sędziów, którzy czuwali również nad bezpieczeństwem – reagując szybko w najtrudniejszych momentach i ratując niektóre zawodniczki przed z pewnością efektownym, ale i zapewne bolesnym upadkiem.
Cały rajd „Women’s Challenge 4×4” ostatecznie okazał się świetną zabawą zarówno dla zawodniczek, jak i obserwatorów. Szczęśliwie obyło się bez kontuzji, jednak widząc zaangażowanie, wolę walki i wysiłek, jestem pewny, że dziewczyny dawały z siebie 100% nie odpuszczając ani na chwilę, co z pewnością było wyczerpujące. Na szczęście kolejnego dnia – znów na rynku w Wiśle – zawodniczki mogły zrelaksować się przy okazji oficjalnego zakończenia rajdu. Niezależnie od zdobytego miejsca, widać było jedynie radość ze świetnej, sportowej rywalizacji, a także motywację do szlifowania umiejętności przed przyszłoroczną edycją.
Mariusz