Kontynuujemy niezwykłą podróż po kraju zróżnicowanym religijnie, kulturowo i krajobrazowo. Z perspektywy motocykli zwiedzamy kraj byłej Jugosławii. W ostatnim wpisie podzieliłam się z Wami wrażeniami z początków tej wycieczki – opowiedziałam o tym, jak przekroczyliśmy granicę i przemierzając kolejne kilometry, poznawaliśmy niesamowite miejsca o burzliwej przeszłości. Zatrzymaliśmy się w Neum, w którym mieliśmy przyjemność odpocząć nad brzegiem morza adriatyckiego. Czas ruszyć dalej. Zapraszam na drugą część relacji z naszego wyjazdu motocyklami do Bośni i Hercegowiny z ekipą MOTOpodrozni.pl
Leniwy poranek w Neum
Zapowiada się kolejny dzień pięknej pogody. Dotychczas na termometrach nie widzieliśmy temperatury niższej niż 30 stopni Celsjusza – jest naprawdę ciepło. Oferta śniadaniowa w hotelu Novum jest bardzo zróżnicowana. Chętnie spróbowałoby się tych wszystkich pyszności. Jedzenie było świeże, lekkie i bardzo smaczne. Przy świeżo zaparzonej kawie mieliśmy czas na ostatnie spojrzenia na błękitne morze.
Kontynuacja podróży motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Chętnie spędzilibyśmy więcej czasu nad wodą, ale wiemy, że mamy jeszcze długą trasę przed sobą i kolejne miejsca do odwiedzenia. Naładowani energią po odpoczynku nad morzem Adriatyckim ruszamy w dalszą trasę po Bośni i Hercegowinie.
Motocyklem do Bośni i Hercegowiny – turystyka zrównoważona
Ten wyjazd to kwintesencja tego, co można oczekiwać od podróży motocyklowych. Organizacją trasy i noclegów zajął się Maciej z MOTOpodrozni.pl, więc my jako uczestnicy możemy w pełni oddać się przyjemności eksploracji i niczym nie martwić. Bardzo spodobała nam się koncepcja turystyki zrównoważonej, jaką preferuje nasz pilot. Dużo jazdy po ciekawych odcinkach z pięknymi widokami, zakrętami i o dobrej nawierzchni, a ponad to zapoznawanie się z kulturą regionu poprzez odwiedzanie tutejszych perełek i próbowanie lokalnych smaków, które są wręcz obłędne.
Popovo Polje, Hutowo – przystanek na trasie motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Po przejechaniu około 20 kilometrów docieramy do Hutova – malowniczo położonej wsi, która w 2013 liczyła 201 mieszkańców, z czego większości to byli Chorwaci. Odwiedziliśmy to miejsce ze względu na Muzeum Kolejnictwa. Po dotarciu na miejsce okazało się, że trafiliśmy na zaniedbaną stację znajdującą się na wysokości 310. metrów nad poziomem morza. Jak dowiadujemy się z tablicy umieszczonej przy budynku, stacja miała cztery tory i kursowały stąd pociągi do położonej nad Neretwą miejscowości Čapljina i do Dubrownika, czyli jednego z najbardziej znanych chorwackich miast.
Hutovo, fort, ruiny twierdzy
Hutovo uznaje się za mały skansen. Na szczytach wzgórz znajdują się forty, a na obrzeżach można znaleźć ruiny twierdzy. Takich miejsc nie widuje się na co dzień. Nie sposób zliczyć, ile opuszczonych budynków minęliśmy po drodze. Urokliwe miejsce, ale trochę przygnębiające i z pewnością skłaniające do refleksji.
Trasy motocyklowe i płaskowyże podczas wyjazdu motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Bośnia i Hercegowina zachwyca mnie na każdym kroku. To, co robi na mnie ogromne wrażenie i bardzo mi się podoba to rozległe płaskowyże, które możemy podziwiać przemierzając tutejsze trasy.
Cmentarz Radimlja
Kolejnym miejscem, które odwiedziliśmy jest cmentarz Radimlja przy mieście Stolac. Warto tutaj dotrzeć ze względu na wyjątkowe nagrobki. Nigdy wcześniej nie widzieliśmy czegoś takiego.
Ochłoda podczas seansu przed zwiedzaniem
Przed zwiedzaniem zostaliśmy zaproszeni na seans. Obejrzeliśmy krótki film, który jak myśleliśmy będzie opowiadał o historii tego miejsca. Okazało się, że to materiał promocyjny regionu. Ładne kadry, przyjemna muzyka – brzmienie skrzypiec wprowadza w melancholijny nastrój.
Te kilka minut przed ekranem było dla nas zbawienne i nawet po zakończeniu emisji ciężko było nam wyjść na zewnątrz. Dlaczego? Dlatego, że w pomieszczeniu było przyjemnie chłodno dzięki klimatyzacji. Schłodziliśmy się i wyszliśmy na zewnątrz obejrzeć te niezwykłe nagrobki.
Wyjątkowe nagrobki na cmentarzu Radimlja
Stećak – bo tak nazywa się jedna bryła – oznacza stojący kamień. W większości są one wykonane z wapienia. Jak się dowiedzieliśmy, pochodzą one z XV i XVI wieku. To jedno z najcenniejszych zabytków okresu średniowiecza w Bośni i Hercegowinie – wpisany na listę światowego dziedzictwa Unesco. Tutaj pochowano członków rodu Hraben-Milaradowić, którzy w tamtych czasach władali okolicami Mostaru, Stolacu i Popova. Pod jednym nagrobkiem może znajdować się nawet kilka ciał przedstawicieli jednej rodziny. Do obejrzenia mamy 133 nagrobki, z czego na wielu z nich do dzisiaj zachowały się ciekawe zdobienia – między innymi ornamenty roślinne i zwierzęce oraz broń, narzędzia pracy, ludzi w scenach potyczek czy tańca.
Dalsza eksploracja na wyjeździe motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Przewodnik polecił nam miejsce warte odwiedzenia, do którego jest bardzo blisko stąd. Pytanie – jedziemy? Oczywiście, że jedziemy. Usłyszeliśmy, że to będzie atrakcyjne miejsce i już od samego wjazdu na górę zaczęło mi się podobać.
Według niektórych źródeł, to miasto zostało zbudowane na ruinach prehistorycznej twierdzy powstałej w latach przed naszą erą. Daorson jest jednym z najlepiej zachowanych miast wybudowanych przez Ilirów, starożytnych mieszkańców Bałkanów. Posługiwali się językiem greckim i utrzymywali regularny handel z Grekami. Do dzisiaj można zobaczyć tutaj pozostałości kamiennych murów.
Daorson to miejsce, które zrobiło na mnie największe wrażenie podczas całego wyjazdu. Świetny dojazd i niesamowite widoki na otaczające nas góry. Ciekawa historia. Kolega chciał pójść na stronę, to usłyszał, żeby nie odchodził zbyt daleko od drogi – bo może trafić na minę.
Atrakcje wyjazdu motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Trasy, które pokonujemy w Bośni i Hercegowinie są niezwykle malownicze. Z powodzeniem można byłoby zatrzymywać się co kilka kilometrów, żeby zachwycić się widokami i zrobić kilka zdjęć. Jednak mieliśmy świadomość długości trasy, jaka jeszcze przed nami. Zatrzymywaliśmy się w miejscach najbardziej wartych uwagi.
Wyjazdy takie jak ten to okazja do poznania kultury, odwiedzenia ciekawych miejsc i poznania świetnych ludzi. Bardzo polubiliśmy się z uczestnikami wyjazdu zorganizowanego przez MOTOpodrozni.pl. To grupa pozytywnych ludzi, z których każdy ma wiele historii do opowiedzenia – zarówno tych ze świata motocyklowego, i nie tylko. Poza wieczornymi integracjami, mieliśmy dużo okazji do rozmawiania w ciągu dnia – między innymi w tak niezwykłych okolicznościach. Chwila odpoczynku przy schłodzonych słodkich napojach i czas na nacieszenie oczu widokami.
Monastyr Tvrdos jako kolejny punkt wyjazdu motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Kolejnym punktem programu jest Monastyr Tvrdos, położony w pięknym miejscu. Zostawiliśmy rzeczy przy motocyklach i poszliśmy obejrzeć go z bliska. Sam monastyr wygląda efektownie, a jeszcze większe wrażenie robi jego otoczenie. Wokół jest dużo pięknej przyrody, w pobliżu znaleźliśmy nawet oliwki. W tym miejscu można było kupić lokalne wino, z czego większość z nas skorzystała.
Tutaj też kupiliśmy sobie z Mariuszem małą naklejkę pamiątkową z wyjazdu. Nie do końca taką, jaką chcieliśmy, ale dobra i taka pamiątka. W miejscach turystycznych raczej nie znajdziemy naklejek Bośni i Hercegowiny. Jak już myślałam, że gdzieś taką dostrzegłam okazywało się, że to magnesy. Cóż, magnesu nie przyczepię do kufra, więc będę szukać dalej czegoś ciekawego. Naklejki z flagą podobno można znaleźć na stacjach benzynowych – sprawdzę to.
Maciej z MOTOpodrozni.pl chciał przekazać nam w jak największym stopniu klimat Bośni i Hercegowiny. Jak już zdążyliście się przekonać, to zróżnicowany kraj pełen kontrastów. Nasze miejsca noclegowe również były bardzo różnorodne. Od luksusowych hoteli o wysokim standardzie do takich, w których możemy poczuć się jak mieszkaniec kraju byłej Jugosławii. Taki właśnie był Hotel San 3* w Trebinje, w którym spędzimy kolejną noc.
Wieczorna integracja na wyjeździe motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Jak to było w zwyczaju na tym wyjeździe, po dotarciu na miejsce następowało tak zwane pojenie koni. Co to takiego? Szybka degustacja lokalnych trunków przy sprzętach. To w ramach docenienia ich dotychczasowej bezawaryjności i z intencją przejechania następnego dnia kolejnych bezpiecznych kilometrów.
Na wejściu pan z obsługi hotelu również przywitał nas bardzo gościnnie, częstując tamtejszą rakiją. Po ciekawych rozmowach, zameldowaniu się i szybkim prysznicu przyszedł czas na poznanie miasta.
Trebinje jako must be na wyjeździe motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Trebinje to oczarowujące miasto, które jest najdalej wysuniętym na południe miastem w Bośni i Hercegowinie, a dokładnie w Republice Serbskiej. Republika ta jest jedną z części składowych tego kraju. Co ciekawe, miasto do połowy XIV. wieku należało właśnie do Serbii.
Serbowie w Bośni i Hercegowinie
W Trebinje żyją Serbowie i da się to odczuć, na przykład widząc serbskie flagi czy mijając cerkwie zamiast meczetów i kościołów katolickich.
Jedna z przepięknych cerkwi góruje nad miastem. Jest to Hercegowińska Gračanica, wybudowana w roku 2000 i wyglądająca jak wierna kopia klasztoru Gračanica z Kosowa.
Śródziemnomorski klimat, który tu panuje sprzyja uprawie winorośli. To region, gdzie słońce świeci przez 260 dni w roku, a zimy są zazwyczaj ciepłe i łagodne. Trebinje dzieli od Dubrownika i Morza Adriatyckiego 30km.
Smaki Bośni i Hercegowiny
W tym miejscu mieliśmy okazję spróbować przekąski o nazwie burek. To zawijaski z ciasta filo nadziewane mielonym mięskiem. Ja spróbowałam odmiany nadziewanej serem. Polecam spróbować – zwłaszcza cieplutkie smakują przepysznie.
Makłowicz w Trebinje
Może Was zainteresować, że jeden z odcinków swojego programu nakręcił w Trebinje Robert Makłowicz. Wspominał w nim, że to miejsce jest jednym z jego ulubionych – nie tylko na Bałkanach, a także w całej Europie.
Kolacja w wyjątkowym miejscu na wyjeździe motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Jeśli Makłowicz, to gotowanie. Czas na kolację. Po spacerze poszliśmy do restauracji Humsko położonej na brzegu rzeki przepływającej przez miasto. Eleganckie miejsce z bardzo dobrym jedzeniem, lokalnym winem i przemiłą obsługą. Kolejny wieczór na wymianę wrażeń z wyjazdu. Po kolacji wieczorny spacer do hotelu. Tam zgramy materiały z kamer na dyski zewnętrzne – a uwierzcie, jest co zgrywać. Trzeba zrobić miejsce na kolejne GB z jutrzejszej trasy. Już nie możemy się doczekać.
Kolejne wrażenia na wyjeździe motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Kolejny dzień. Po śniadaniu ruszamy w dalszą trasę. Dzisiaj część ekipy oddzieliła się na chwilę od peletonu aby na własną rękę eksplorować odległe zakątki, my jedziemy wg roadbooka przygotowanego przez MOTOpodrozni.pl.
Wyjazdy grupowe pozwalają poznać innych motocyklistów, przyjrzeć się maszynom jakimi jeżdżą i spytać o ich doświadczenia z nimi. Wiadomo, każdy motocykl jest inny, ma swoje mocne, czasem słabe strony. Podczas wyjazdu do Bośni i Hercegowiny na szczęście nie mieliśmy żadnych problemów technicznych, ale od przekomarzań uczestników dotyczących sprzętów nie można było uciec. Tak jest chyba w każdej grupie – czy motocyklowej czy quadowej, jak pokazuje mi doświadczenie. Niezależnie od drobnych pstryczków mieliśmy świadomość, że możemy na sobie polegać. Dlatego też trzymaliśmy się grupy – w razie jakiegokolwiek problemu zawsze znajdzie się ktoś, kto pomoże.
Park Narodowy Sutjeska jako must be wyjazdu motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Kolejne kilometry przeniosły nas do krainy o całkiem innym krajobrazie. Długie tunele pozwalają przedostać nam się na drugą stronę gór. Docieramy do miejsca, przy którym nie można się nie zatrzymać. Pomnik z 1971 roku, postawiony ku czci poległych żołnierzy i partyzantów w bitwie nad Sutjeską podczas II wojny światowej.
Po wdrapaniu się na schody zobaczyłam… dużą wycieczkę turystów, którzy siedzieli tuż pod pomnikiem. Na szczęście oni zaraz wrócili na parking, a my mogliśmy w ciszy podziwiać ten monumentalny pomnik, który z bliska prezentuje się jeszcze bardziej okazale.
Na parkingu spotkaliśmy kotka i kilka piesków. Tutaj jest to częsty widok – bezdomne zwierzaczki można spotkać w mieście, na parkingach, przy głównych drogach… ten wyjątkowo upodobał sobie nas. Biegł przy nas kilkadziesiąt metrów i trzeba było uważać, żeby przypadkiem nie wbiegł pod motocykl. Na szczęście w końcu znudził go ten pościg i mogliśmy bezpiecznie ruszyć dalej.
Višegrad i historia Bośni i Hercegowiny
Maciej z MOTOpodrozni.pl dużo opowiadał nam o historii Bośni i Hercegowiny i konfliktach, jakie tu miały miejsce. Dotarliśmy do miasta Višegrad – miasta znajdującego się w Republice Serbskiej. Zaparkowaliśmy przy moście, z którym związana jest tragiczna historia. Mogliście o niej posłuchać w poprzednim filmie przygotowanym przez Mariusza – czyli w drugiej części filmu poświęconego miejscom wartym odwiedzenia w Bośni i Hercegowinie. Warto przejść się po tym moście mającym ponad 180 metrów długości i prawie 6,5 metra szerokości.
Spotkałam się z powiedzeniem, że to nie jest miejscowość dla każdego. Nie ma tu bowiem pięknej starówki czy takich atrakcji jak w Mostarze. Na wzgórzach piętrzą się zaniedbane bloki i domy. Niemniej jednak myślę, że warto dotrzeć tutaj ze względu na zabytek wpisany na listę UNESCO – czyli na most nad rzeką Driną. Zobaczenie tego miejsca na własne oczy jeszcze mocniej uświadamia, co wydarzyło się na tych terenach.
Jak sprawić, aby trasa motocyklem do Bośni i Hercegowiny była jeszcze lepsza?
Lubicie korzystać z tempomatów? Mój motocykl nie jest w niego wyposażony, ale przełożyłam sobie ten plastikowy tempomat z kawasaki, dzięki czemu nadgarstek po przejechaniu już prawie 2000 kilometrów wciąż nie daje o sobie znać. Warto zadbać o takie drobiazgi przed podróżą, bo dzięki nim możemy skoncentrować się na przyjemności z jazdy i żadne bolączki nie psują nam odbioru wycieczki. Nacieszmy oczy widokami.
Motocyklem do stolicy Bośni i Hercegowiny – Sarajewa
Dotarliśmy do Sarajewa, czyli do stolicy Bośni i Hercegowiny. Maciej z MOTOpodrozni.pl znowu zadbał o to, aby hotel był blisko starego miasta. Zaparkowaliśmy pod hotelem, zameldowaliśmy się i po odświeżeniu się udaliśmy na obiadokolację. To muzułmańska restauracja, więc napitków z procentami tutaj nie uraczymy. Możemy za to zjeść aromatyczne posiłki, a to co mi smakowało najbardziej – deser. Na Bałkanach większość deserów jest bardzo słodkich, przygotowanych na bazie miodu.
Dlaczego warto odwiedzić Sarajewo?
Podobnie jak w Mostarze, o którym mówiłam we wcześniejszym wpisie, również tutaj Maciej zorganizował nam zwiedzanie z przewodniczką. Pokazała nam ona najciekawsze zakątki Sarajewa i przybliżyła historię tego miasta i to w sposób niezwykle poruszający. To kobieta, która żyła tutaj w czasie wojny mającej miejsce w latach 90tych. Jako mała dziewczynka doświadczyła okrucieństw, które do dzisiaj są mocno zakorzenione w podświadomości. Jak sama wspomniała – jest jugonostaliczna, czyli tęskni za życiem za czasów istnienia Jugosławii.
Kolejny akcent Makłowicza na Bałkanach
W tym miejscu podobno sam Makłowicz kupił kapelusz dla siebie, a teraz turyści chętnie przychodzą tutaj, żeby kupić pamiątkę dla siebie.
Atrakcje Sarajewa
Wieża w tym meczecie nazywana jest sarajewskim Big Benem, a to ze względu na to, że zegar posiada mechanizm sprowadzony z Londynu. Ten zegar wyznacza czas modlitwy muzułmanów i podobno godzina zmieniana jest ręcznie.
Religia w stolicy Bośni i Hercegowiny
Dowiedzieliśmy się od przewodniczki, że wysokość minaretów w meczetach wynosi 45 metrów. Wspominam o tym nie bez powodu. W Sarajewie znajduje się katedra, której wysokość wynosi 43,5 metra – nie zrobiono wyższej dlatego, ponieważ nie pozwolono, aby wysokością przebiła minaret. Co ciekawe, przy katedrze serca jezusowego postawiono pomnik Jana Pawła II dokładnie w miejscu, w którym papież spotkał się z mieszkańcami Sarajewa w 1997 roku. Zdecydowano się na to ze względu na jego wysiłki, aby Serbowie zaprzestali oblężenia miasta w 1994 roku i starania o przywrócenie pokoju między chrześcijanami a muzułmanami.
Różnorodność kulturowa w Bośni i Hercegowinie
Z tego, co opowiadała przewodniczka to tutaj ludzie żyją z sobą naprawdę dobrze. Ona jako katoliczka obchodzi swoje święta tradycyjnie, zaprasza na nie swoich muzułmańskich znajomych, a oni chętnie goszczą ją u siebie podczas celebracji swoich świąt. Miło było usłyszeć, że pomimo rozmaitych konfliktów niektórzy potrafią funkcjonować ponad podziałami.
O zróżnicowaniu kraju świadczy fakt, że aktualnie posiada on trzech prezydentów – głowami państwa są prawosławny Serb, Chorwat katolik i Bośniak muzułmanin.
Restauracja pod Lipom w Sarajewie
Jak już zauważyliście, aspekt kulinarny to istotna część tej podróży. Na obiad udaliśmy się do Restauracji Pod Lipom, gdzie gościł również sam Bill Clinton. Tutaj znowu mieliśmy przyjemność zostać obsłużeni przez bardzo miłą obsługę, a co najważniejsze – spróbować pysznych lokalnych dań.
Co warto zjeść w Sarajewie?
Zjedliśmy tradycyjną bośniacką zupę, co dla niektórych w smaku bardzo przypominała rosół. Na drugie danie zamówiliśmy bośniacki sahan. Sahan to głębokie metalowe naczynie wykonane przez lokalnych rzemieślników. W tym naczyniu znajdują się japak sarma przypominające gołąbki, faszerowana papryka, klopsiki i sogan dolma, czyli cebula nadziewana mięsem i ryżem.
Zwiedzanie Sarajewa podczas wyjazdu motocyklem do Bośni i Hercegowiny
W Sarajewie spędziliśmy prawie półtora dnia, więc mieliśmy okazję dużo zobaczyć. Stromą uliczką dojechaliśmy do żółtej twierdzy w Sarajewie, skąd rozciąga się widok na całe miasto. Mieliśmy to szczęście, że akurat wybiła godzina nawoływania muezina do modlitwy. Wyobraźcie sobie, jak niesamowicie brzmiały głosy niosące się z tych wszystkich minaretów.
Po Sarajewie jeździ się bardzo ciekawie. Dawno nie musieliśmy przedzierać się przez tak duże miasto, a tutaj każdy jeździ jak chce. Bałkańskie standardy.
Trasa motocyklem po Sarajewie
Przygotowałam nam trasę obejmującą miejsca z listy ciekawych miejsc zaproponowanych przez organizatora – MOTOpodrozni.pl. Przejechaliśmy aleją snajperów na drugi koniec miasta i dotarliśmy do tunelu nadziei, który był niezwykle pomocny mieszkańcom podczas oblężenia w czasie wojny. Tak jak w mieście do dzisiaj widać ślady tego konfliktu, tak tutaj również. W oczy rzucają się przede wszystkim dziury w budynkach jako ślady postrzałów.
Sarajewo jako gospodarz igrzysk olimpijskich
15 kilometrów dalej jest tor saneczkowy, który jest pozostałością po zorganizowanej w tym mieście olimpiadzie. Wybór Sarajewa na gospodarza zimowych igrzysk olimpijskich był dla wielu sporą niespodzianką – miasto niewielką ilością głosów wygrało z japońskim Sapporo.
Punkt widokowy w Sarajewie
Trochę dalej znajduje się punkt widokowy, z którego rozciąga się panorama na całą stolicę Bośni i Hercegowiny. To jedno z tych miejsc, w które z pewnością warto dotrzeć.
Mieliśmy okazję poznać Sarajewo za dnia, jak i wieczorem. Po zwiedzaniu z przewodniczką mieliśmy czas dla siebie. To był dzień wolny, kolejny nocleg mamy w tym samym miejscu, a każdy gospodaruje sobie czas według uznania. My chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej, w końcu po to tutaj jesteśmy.
Smaki Sarajewa
Niektórzy skusili się na spróbowanie tradycyjnych lokalnych lodów teatralnie przygotowywanych przez potrafiących rozbawić mężczyzn. Warto zdecydować się na nie nawet dla samego spektaklu.
Sarajewo jest otoczone wzgórzami, więc po zmroku wdrapaliśmy się na jedno z nich, żeby zobaczyć oświetlone miasto. To był dobry pomysł. Udany dzień zwieńczyliśmy degustacją wyrobów z sarajewskiego browaru – polecamy spróbować ich przy okazji wizyty w tym mieście.
Kolejny dzień wyjazdu motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Kolejnego dnia pogoda była mniej sprzyjająca. Temperatura trochę spadła, trzeba było się cieplej ubrać i pozapinać wentylacje w kurtkach i spodniach.
Zamek Vranduk podczas wyjazdu motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Dotarliśmy w kolejne ciekawe miejsce. Po śliskich kamieniach wjechaliśmy pod zamek we wsi Vranduk. Tutaj znowu spotkała nas miła niespodzianka. Mianowicie panie sprzedające pamiątki poczęstowały nas bośniacką kawą i deserem na bazie miodu, który tak bardzo smakował mi w Sarajewie.
Zaskoczyło nas wyposażenie zamku. Widząc wysoki standard wyjazdu z MOTOpodrozni.pl myśleliśmy po wejściu do środka, że to tutaj odbędzie się kolejny wspólny posiłek – okazało się, że to tylko rekwizyty.
Motocyklowa odzież przeciwdeszczowa w trasie
Tutaj niektórzy podjęli decyzję o założeniu odzieży przeciwdeszczowej. Pogoda była niepewna. Ja byłam w grupie tych, którzy pomyśleli, że deszcz przejdzie bokiem, a nawet jeśli trochę popada, to szyba, handbary i konstrukcja motocykla uchroni mnie przed przemoknięciem podczas jazdy. Czy to było słuszne założenie? Niestety nie.
Faktycznie w trasie trochę popadało, ale zaraz znowu się rozpogodziło i wszystko wskazywało na to, że będzie tylko lepiej. Do czasu.
Nie minęło 10 minut, a naszym oczom ukazała się wielka biała chmura. Zbliżamy się do niej i nieuniknione było to, co zaraz się wydarzy. W momencie zaczęło padać. Padać to za mało powiedziane. Razem ze ścianą deszczu pojawił się grad. Na ulicy zaczęło pojawiać się błoto spływające ze zboczy gór. Robi się coraz ciekawiej.
Ucieczka przed deszczem
Na szczęście szybko trafiliśmy na stację, pod dachem której można się schować. Trzeba przyznać się samemu przed sobą – warto byłoby jednak ubrać tę przeciwdeszczówkę. Teraz już to nie ma sensu, tak czy siak jesteśmy przemoczeni. Niedługo będziemy na miejscu.
Ściana deszczu jak szybko się pojawiła, tak szybko ustąpiła. Podczas delikatnych opadów będzie jechało się znacząco lepiej, więc podjęliśmy decyzję o jechaniu dalej.
Travnik w Bośni i Hercegowinie
Tym razem celem naszej podróży jest Travnik, nazywany małym Sarajewem. Zaparkowaliśmy motocykle na – na szczęście zadaszonym – parkingu pod hotelem. Tuż przy parkingu znajduje się rzeka, która pod wpływem opadów płynie szybko i szumi, jakby zwiastując zbliżającą się powódź. Mamy tylko nadzieję, że motocykle nie odpłyną wraz z nią.
Aura nie sprzyja zwiedzaniu, ale zmobilizowaliśmy się i po wysuszeniu ruszyliśmy na krótki spacer. Przy okazji spaceru zrobiliśmy drobne zakupy i wybraliśmy się na obiad do jednego z lepiej ocenianych lokali w okolicy.
Lokalne bałkańskie smaki
Tym razem zdecydowaliśmy się na ćevapčići i lepinję, która na całych Bałkanach jest nazywana pitą.
Ze względu nie sprzyjającą pogodę spędziliśmy leniwy wieczór w hotelowym pokoju.
Słoneczny dzień w trasie motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Kolejny dzień zaczął się dużo bardziej przyjaźnie. Aż chciało się wstać rano i po spakowaniu rzeczy do kufrów wybrać na spacer, żeby zobaczyć to urokliwe miasto za dnia.
Awaryjne przeciwdeszczówki
Piękna wakacyjna pogoda już za nami. Tym razem każdy zdecydował się na założenie przeciwdeszczówek. Trasa była ciekawa, po raz kolejny mieliśmy przyjemność posmakowania bośniackich szutrów. Nie ukrywam, podczas takiej pogody dużo mniej ochoczo podchodzi się do zatrzymywania się na jakiekolwiek zwiedzanie.
Jajce i wodospad Plivski
W miejscowości Jajce zatrzymaliśmy się przy wodospadzie Plivskim i zeszliśmy na dół, żeby przyjrzeć się im z bliska. Jeszcze parę dni temu chętnie schłodzilibyśmy się przy rozbryzgującej wodzie, za to teraz gdy temperatura jest dużo niższa to nie należy do przyjemnych. Ciężko uwierzyć, że znajdują się śmiałkowie, którzy decydują się na skok z wodospadu mającego 22 metry wysokości wprost do rzeki Pliva. Oczywiście to dzieje się w ramach zawodów, które odbywają się w tym miejscu.
Mlinčići, czyli bajkowa kraina na wyjeździe motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Mlinčići to miejsce, w którym można poczuć się jak w bajce. Mały staw, a nad nim znajdują się maleńkie domki, między którymi przelewa się woda. To wszystko wygląda jak bajkowa kraina, a to tylko stare młyny wodne, pomiędzy którymi można spacerować – ba, do niektórych nawet mogliśmy wejść! Kolejny raz trafiliśmy na osoby, które chciały zrobić sobie z nami zdjęcie. Jako grupa motocyklistów cały czas wywołujemy duże zainteresowanie.
Zakole rzeki podczas trasy motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Pogoda na szczęście unormowała się i mogliśmy pokonywać kolejne kilometry po suchej nawierzchni. Po drodze zatrzymaliśmy się przy punkcie widokowym z pięknym widokiem na zakole rzeki.
Banja Luka, czyli stolica Republiki Serbskiej
Wiecie z wcześniejszych filmów, że Mariusz w wodzie czuje się jak ryba. On i Marcin skorzystali z okazji, żeby wygrzać się w źródłach termalnych w granicach Banja Luka, czyli stolicy republiki serbskiej. Im wyższy basen, tym cieplejsza woda. W tym momencie panowie stwierdzili, że niższa temperatura na zewnątrz sprzyja – dzięki temu po wejściu do basenu mogą poczuć jeszcze większą błogość. To była ostatnia z atrakcji zaplanowanych na nasz wspólny wyjazd z ekipą MOTOpodrozni.pl.
Czy warto uczestniczyć w motocyklowym wyjeździe zorganizowanym?
Jedną z zalet uczestniczenia w wyjeździe zorganizowanym jest to, że organizator zajmuje się przygotowaniem trasy, atrakcji, przewodników i noclegów. Maciej z MOTOpodrozni.pl zapewnił uczestnikom świetny wyjazd będący niezapomnianym doświadczeniem.
Jak się przygotować do wyjazdu motocyklowego?
Przed wyruszeniem w podróż dostaliśmy wskazówki co do tego, jak przygotować się na taki wyjazd – na przykład jak się spakować – a wiemy, że im mniej tym lepiej i warto zabrać tylko kilka koszulek czy kompletów bielizny i prać je podczas postojów. W Bośni i Hercegowinie nawet wieczory były bardzo ciepłe, więc wszystko szybciutko wysychało. Przed podróżą otrzymaliśmy też informacje niezbędne podczas jazdy w kolumnie motocyklistów. Dobrze jest posługiwać się wspólnym językiem, żeby trasa przebiegała sprawnie i przede wszystkim – bezpiecznie. Dostaliśmy też roadbook z rozpiską dzień po dniu. Dowiedzieliśmy się, skąd i o której ruszamy, co zobaczymy po drodze, co opcjonalnie można dodać do planu dnia i zobaczyć, ile kilometrów jest zaplanowane na poszczególne dni i gdzie znajduje się kolejny nocleg.
Kilka słów podsumowania
Na wyjeździe motocyklowym do Bośni i Hercegowiny mieliśmy okazję poznać poza niezwykłą kulturą i historią cudownych ludzi, z którymi spędziliśmy 11 dni. Zrobiliśmy ponad 3000 kilometrów krętymi, malowniczymi trasami. Mam nadzieję, że uda nam się spotkać ponownie i nabierzemy kolejnych wspólnych motocyklowych doświadczeń – może właśnie na wyjeździe zorganizowanym przez MOTOpodrozni.pl?