Wyjazd motocyklem do Bośni i Hercegowiny to doświadczenie, którego nigdy nie zapomnimy. W ekipie dwunastu motocyklistów mieliśmy przyjemność przejechać ponad 3000 kilometrów krętymi widokowymi trasami i poznać niezwykłą historię kraju byłej Jugosławii, posmakować niepowtarzalnych lokalnych smaków. Zobacz dzień po dniu, jak wyglądała przygoda wyjazdu motocyklem do Bośni i Hercegowiny i zainspiruj się do przeżycia jej
Podróż motocyklową do Bośni i Hercegowiny rozpoczęliśmy w piątek, choć ekipa MOTOpodrozni.pl oficjalnie startowała dopiero w sobotę. My – ekipa #TYLKOjazda z Moto-Tour – chcieliśmy skorzystać z tego, że udało nam się wyrwać na wyjazd i chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej. Żądni przygód ruszyliśmy w głąb Słowacji, żeby zobaczyć jak najwięcej – między innymi Zamek Orawski i huśtawkę z widokiem na Tatry. Oczywiście podzielimy się przejechaną trasą i miejscami, które odwiedziliśmy, ale prosimy o uzbrojenie się w cierpliwość – teraz chcemy zabrać Cię w trasę po niezwykłym kraju, jakim jest Bośnia i Hercegowina. Zobacz, jak wyglądała nasza podróż po kraju powstałym po rozpadzie Jugosławii, kraju w którym żyją ze sobą trzy duże wspólnoty religijne, kraju niesamowicie malowniczym, z zachwycającymi górami, płaskowyżami i pięknymi akwenami.
Początek trasy motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Żeby dostać się do Bośni i Hercegowiny, przejechaliśmy przez Słowację, stamtąd promem przekroczyliśmy granicę i dotarliśmy na Węgry, aby paręnaście kilometrów od granicy przystanąć na spacer w urokliwej miejscowości o nazwie Tata. Zaparkowaliśmy na parkingu tuż obok zamku, kaski i kurtki przypięliśmy do motocykli i wybraliśmy się na spacer.
To warto zobaczyć na Słowacji – zamek w miejscowości Tata
Z pięknego średniowiecznego pałacu wzniesionego w XIV wieku do czasów obecnych zachowało się jedynie wschodnie skrzydło, a dziś w murach twierdzy siedzibę ma Muzeum Regionalne. Zamek jest pięknie położony, znajduje się na brzegu jeziora, więc nic dziwnego, że był jedną z ulubionych siedzib jednego z królów węgierskich, Zygmunta Luksemburczyka. Zamki nigdy nie powstawały w przypadkowych miejscach, ten również postawiono w strategicznym miejscu, a jego zadaniem długo była ochrona drogi łączącej Budę z Wiedniem i Europą.
Tata i angielski ogród
Najważniejsze rzeczy i sprzęt mieliśmy w plecakach – ja dodatkowo w tankbagu – więc chodziło nam się naprawdę wygodnie. Będąc w tym miejscu nie mogliśmy nie podejść do angielskiego ogrodu oddalonego około kilometr od zamku. Niezwykle urokliwe miejsce, w którym znajduje się między innymi turecki meczet zbudowany z wapienia z wód źródlanych tego miasta i ruiny powstałe z kamieni zrujnowanego już opactwa, które mają przywodzić na myśl tęsknotę za pięknem i atmosferą minionej epoki.
Pogoda robiła się coraz ładniejsza. Wiedzieliśmy, że najpiękniejsze i najcieplejsze dni jeszcze przed nami. Ruszamy dalej, aby spotkać się z ekipą MOTOpodrozni.pl.
Sarvar i spotkanie z MOTOpodrozni.pl w drodze motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Wieczorem dotarliśmy do miasta Sarvar znajdującego się w zachodniej części Węgier. To tutaj spotkamy się z ekipą, z którą spędzimy kolejne dni i wyruszymy w podróż do Bośni i Hercegowiny. Parę motocykli stoi, oznacza to tylko jedno – niektórzy motocykliści są już na miejscu. Czas się poznać.
Ekipa na wyjazd motocyklem do Bośni i Hercegowiny
W trasę motocyklową ruszymy jako ekipa dwunastu motocyklistów, z czego my, ekipa #TYLKOjazda z Moto-Tour to trzy osoby. Mariusza już dobrze znacie z wcześniejszych filmów i wydarzeń, na których w tym roku poznaliśmy się z częścią z Was. W tę podróż wyruszył Yamahą Fazer. Ja, czyli Kasia w tym sezonie zaczęłam jeździć V-Stromem i to nim postanowiłam pojechać w tę trasę. Razem z Anią jeżdżącą na małym GS-ie stanowimy żeńską część teamu. Jednak nie byłoby tego wyjazdu gdyby nie oni – ekipa MOTOpodrozni.pl.
W kolejnych dniach przejedziemy ponad trzy tysiące kilometrów pod okiem doświadczonego pilota Macieja, który organizuje wyprawy dla motocyklistów w takie niezwykłe miejsca jak między innymi Norwegia, Wietnam, Szkocja, Rumunia czy Szwajcaria. Maciej podkreśla też piękno naszego kraju – Polski – i umożliwia wspólną eksplorację takich krain jak na przykład magiczne Podlasie, w którym notabene sama zakochałam się w tym roku, również podczas wycieczki motocyklowej. Relacją z tej samodzielnej podróży motocyklowej wzdłuż ściany wschodniej, jeszcze motocyklem Kawasaki Z300, podzielę się już niedługo.
Skąd przyjechali uczestnicy wyjazdu motocyklem do Bośni i Hercegowiny?
Uczestnicy podróży do Bośni i Hercegowiny wyruszyli z różnych zakątków Polski – między innymi ze śląska, z Częstochowy, Warszawy i okolic.. świetną, zgraną ekipę wyjazdową stworzyli: Marcin, Maciek, Grzesiek, Kuba, Mateusz, Paweł, Artur i Wojtek. Niektórzy już się znali, a ci którzy się nie znali – poznali się na kolacji zapoznawczo-integracyjnej, na której każdy opowiedział coś o sobie, o swoich doświadczeniach motocyklowych i nie tylko.
Czas zdobyć nowe doświadczenia. Rozpoczynamy kolejną, wspólną podróż motocyklową – tym razem do Bośni i Hercegowiny. Po długich rozmowach trzeba było się wyspać, żeby z samego rana wstać i o 8.30 wyruszyć w trasę.
Motocyklem do Bośni i Hercegowiny – opłaty
O ile na Słowacji i w Czechach autostrady dla motocyklistów są bezpłatne, tak jeśli chcemy jechać autostradą na Węgrzech – do tego potrzebujemy odpowiedniej winiety. Już będąc w Polsce wykupiliśmy 10-cio dniową winietę za 2750 forintów, co w przeliczeniu na nasze wynosi jakieś 32 złote.
Coraz wyższe temperatury w drodze motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Dzięki strefie schengen na Chorwację wjechaliśmy bez zatrzymywania się, co w przypadku przekraczania kilku granic znacząco usprawnia podróżowanie. Pogoda jest coraz lepsza. Zastanawiałam się, w czym pojechać na ten wyjazd i postawiłam na komplet Modeka Elaya. Wentylację już otworzyłam i podczas jazdy jest dobrze. Mariusz pojechał w Shimie Hero 2.0, posiadającej obszerne meshowe panele i na chwilę obecną jest w dużo lepszej sytuacji. Zwłaszcza jadąc nakedem, w którym nie ma szyby osłaniającej kierującego i powietrze ma jak przepływać – wentylacja działa naprawdę wydajnie.
Pierwszy raz w zorganizowanym wyjeździe motocyklowym
Pierwszy raz uczestniczę w zorganizowanej podróży motocyklowej. Bośnię i Hercegowinę odwiedziłam lata temu jako mała dziewczynka podczas wyprawy samochodami terenowymi. Teraz mam okazję odświeżyć sobie obraz tego kraju i samodzielnie dojechać do niego, pokonać w jego obrębie ponad 2000 kilometrów krętymi trasami widokowymi i to motocyklem, jadąc w licznej ekipie motocyklistów. Mamy świetne warunki – pogoda jest idealna, nawierzchnia jest bardzo dobra, przed sobą mamy perspektywę ponad tygodniowej trasy, podczas której nacieszymy się jazdą i widokami. Podoba mi się coraz bardziej.
Bramki autostradowe i formy płatności
Stanęliśmy za bramkami, żeby każdy spokojnie dokonał płatności i spakował portfel czy kartę. Za przejechanie tego odcinka mam do zapłaty 3,4 euro. Wielu motocyklistów w rękawie kurtki ma kieszeń na kartę i w takich sytuacjach wystarczy tylko zbliżyć ją do terminala i jechać dalej. Jeśli chcecie przyspieszyć dokonywanie płatności – polecam, wygodna opcja.
Jazda w grupie motocyklistów
Tego dnia mamy do przejechania około 400 kilometrów, ale jadąc w tak zwartej grupie, bez zbędnych i bez przedłużających się postojów, a przede wszystkim – tranzytem – trasa przebiega naprawdę sprawnie i kilometry szybko uciekają.
Jakie dokumenty są potrzebne do wjazdu do Bośni i Hercegowiny?
Bośnia i Hercegowina nie należy do Unii Europejskiej – od 2022 roku oficjalnie posiada status kandydata, a wniosek o członkostwo złożono w lutym 2016 roku. Do przekroczenia granicy potrzebny jest dowód osobisty lub paszport.
Zielona karta do Bośni i Hercegowiny motocyklem
Podróżując do Bośni i Hercegowiny warto wyrobić sobie Zieloną Kartę – choć formalnie nie jest wymagana w tym kraju, dowiedzieliśmy się, że jej brak może stanowić problemy przy przekraczaniu granicy. Nam na szczęście udało się bardzo sprawnie przejść kontrolę dokumentów i bez komplikacji wjechaliśmy do Bośni i Hercegowiny.
Dowód rejestracyjny i polisa OC
Oczywiście zawsze przekraczając granicę musimy pamiętać o tym, żeby mieć przy sobie dowód rejestracyjny i polisę OC – bo ile w Polsce od października 2018 roku nie musimy wozić przy sobie dokumentów, tak zagranicą – musimy.
Dostęp do internetu i połączenia telefoniczne
Przyjeżdżając do Bośni i Hercegowiny warto kupić sobie bośniacką kartę sim z internetem, bo w innym przypadku koszty ewentualnych połączeń czy smsów mogą nas bardzo zaskoczyć – niestety negatywnie. Takiego zakupu można dokonać na przykład na stacji benzynowej. Każdy postój to okazja do rozruszania się, ewentualnie napicia kawy, porozmawiania i przyjrzenia się motocyklom uczestników.
Co warto zobaczyć podczas wyjazdu motocyklem do Bośni i Hercegowiny?
Tutaj kilometry same uciekają, a to ze względu na niezwykłe ukształtowanie terenu i kręte, widokowe drogi. W każdą chciałoby się skręcić, żeby nacieszyć oczy tymi pięknymi widokami. Na wzgórzach znajdują się liczne meczety. To jest klimat. W ostatnim filmie na kanale #TYLKOjazda mogliście zobaczyć pierwszą część filmu z najciekawszymi drogami i miejscami do zobaczenia w Bośni i Hercegowinie. Drogi były absolutnie rewelacyjne.
Atrakcje Bośni i Hercegowiny – drewniany meczet
Jesteśmy w północno-zachodniej części Bośni i Hercegowiny. W tym mieście w XIV. wieku stanęła twierdza, wokół której rozrastało się miasto. W 1564 roku miasto zostało zdobyte przez Turków. Bośniacki Ferhat Pasza odbił to miasto na krótki czas, bo w 1576 roku Turcy ponownie zajęli twierdzę. Dzisiaj zamek jest ruiną stojącą na 325 metrowym wzgórzu, a poniżej znajduje się drewniany meczet – który jest podobno największym drewnianym meczetem w Bośni. Ciekawostką jest to, że meczet (łącznie z minaretem) zbudowano z drewna bez użycia ani jednego gwoździa.
Zamek Ostrožac
Ostatnim miejscem będącym w planach na ten dzień był zamek Ostrožac, który jest piękny a jego położenie jest wręcz bajkowe. Wnętrze niestety niszczeje, a uszkodzenia które możemy dostrzec nawet z zewnątrz to efekt wojny domowej przy rozpadzie Jugosławii. My do tego miejsca dotarliśmy przed 18. Towarzystwo było trochę zmęczone jazdą i upałem – bo temperatura cały czas przekraczała 30 stopni Celsjusza. To było dobre miejsce do tego, aby odpocząć i móc ściągnąć choć na chwilę kurtki motocyklowe, które pomimo nawet najlepszej wentylacji nie dają takiego komfortu jak zwykły T-shirt.
Jak spakować się na wyjazd motocyklem do Bośni i Hercegowiny?
Praktycznie każdą noc spędzamy w innym miejscu, dzięki czemu możemy dużo zobaczyć, bo nie musimy wracać do swojej bazy. Wymaga to jednak sprytnego zapakowania się – bagaż musi być równomiernie rozłożony, a najważniejsze rzeczy możliwie pod ręką, żeby pod hotelem nie musieć ściągać kufrów jeśli nie mamy takiej potrzeby – to, czego potrzebujemy bierzemy z sobą i możemy cieszyć się odpoczynkiem.
Odpoczynek i regeneracja przed kolejnym dniem podróży motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Z zamku ruszyliśmy w kierunku hotelu – to ostatnie niecałe 20 kilometrów do przejechania tego dnia, od rana zrobiliśmy łącznie prawie 400 km. Słońce było już coraz niżej. Czas odpocząć.
Po prysznicu przyszedł czas na pyszną kolację, degustację lokalnych napitków, długie rozmowy
i wyspanie się przed kolejnym dniem.
Drugi dzień wyjazdu motocyklem do Bośni i Hercegowiny z MOTOpodrozni.pl
Kolejny dzień rozpoczęliśmy o 7 rano i porannej mgły. Czas przed śniadaniem wielu z nas wykorzystało na smarowanie łańcucha.
Bihać jak większość miast, które znamy, wymaga przedarcia się przez poranne korki. Niektórzy jadą do pracy, a my ruszyliśmy w dalszą eksplorację.
Roboty drogowe w trasie motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Trafiliśmy na roboty drogowe – znowu czuję się jak w domu. U nas wiele dróg jest rozkopanych, ale trzeba przyznać, że coraz lepiej jeździ się po Polsce i podróżowanie z jednego końca na drugi przebiega coraz bardziej sprawnie. Oczywiście jest jeszcze trochę do zrobienia, ale jest coraz lepiej. Jak widać, tutaj też starają się poprawić jakość dróg. Trochę jazdy po sfrezowanej części, czego nie lubię, a trochę po świeżutko położonym asfalcie. Dookoła jest coraz ładniej. Znowu na horyzoncie widzę góry.
Park Narodowy Una i wodospady
Północno-zachodnia część Bośni i Hercegowiny poza pięknymi zamkami zachęca do odwiedzenia ze względu na Park Narodowy Una i wodospady. Nie sposób pomylić to miejsce z jakimkolwiek innym. To, co mnie ucieszyło, ale wiecie to już z wcześniejszego filmu w którym Mariusz opowiada o tym parku – możemy wjechać na teren parku, a na wjeździe mamy drewnianą bramę. Początkowo jedziemy asfaltową drogą wzdłuż rzeki Una, a droga z czasem robi się szutrowa. Po drodze zatrzymał nas pan oczekujący zapłaty za przejazd dalej. Maciej, czyli organizator – wspominał, że wcześniej nikogo takiego nie było. Po zapłaceniu przejechaliśmy jeszcze kilka kilometrów, próbując jak najwięcej obrazów zapisać w głowie – i na kartach pamięci.
Bajeczne miejsce. Po przejechaniu kilku kilometrów dotarliśmy na parking, z którego można zejść nad wodę – a nawet popływać, ale to tylko dla twardzieli – woda jest lodowata.
Pamiątkowa naklejka dla motocyklistów
Ja zdecydowałam się zostawić tutaj ślad po sobie, więc jeśli ktokolwiek zobaczy naklejkę #TYLKOjazda tu – lub gdziekolwiek indziej – może dać znać. Zawsze jest mi bardzo miło, jak dostanę od Was pozdrowienia z miejsca, w którym byłam. Przy parkingu można też było kupić sobie świeżo wyciskany sok.
Paragony i faktury w trasie motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Kolejne tankowanie. Właśnie, przy okazji tankowania wspomnę o pewnej kwestii. W praktycznie większości miejsc w Bośni i Hercegowinie możemy zapomnieć o tym, że otrzymamy fakturę. Jak chcieliśmy wziąć fakturę na paliwo na stacji benzynowej sprzedający nie wiedział, o co nam chodzi – i to nie była kwestia niedogadania się ze względu na język. Jeśli dostaniemy paragon to już jest dobrze. W niektórych miejscach odmawiano tego ze względu na na przykład niedziałającą kasę – oczywiście, to może się zdarzyć, ale tam to było wyjątkowo częste.
Podpowiadamy, co zobaczyć podczas podróży motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Kolejnym punktem podróży było Livno. Wąskimi, stromymi uliczkami docieramy do urokliwego starego miasta. Tutaj znajduje się meczet, a my parkujemy pod wysoką ścianą skalną. Niezwykle efektowne miejsce.
Znacie to powiedzenie, że droga sama w sobie jest celem? Bardzo lubię to określenie i przyznaję – tutaj właśnie tak jest. Oczywiście podczas wyjazdu zobaczymy wiele ciekawych miejsc, ale już same trasy, którymi przemierzamy Bośnię i Hercegowinę dają niesamowicie dużo frajdy.
Mostar, czyli must-be wyjazdu motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Po przejechaniu ponad 300 kilometrów tego dnia dojeżdżamy do jednego z najbardziej charakterystycznych miast w Bośni i Hercegowinie. Mostar to miasto, które zapewne większość zna. To często odwiedzane miejsce przy okazji na przykład wyjazdu na Chorwację. Byłam w tym mieście już lata temu i kojarzyłam je między innymi z niezwykłym mostem nad rzeką Neretwą, który był budowany prawie 10 lat i który chorwacka armia zniszczyła podczas wojny bośniackiej w 1993 roku. Na szczęście zaraz po wojnie przy wsparciu UNESCO rozpoczęto pracę nad jego odbudową i dzisiaj możemy spokojnie po nim spacerować.
Ciekawostką jest, że do dzisiaj jest możliwość wykonania z niego skoku do wody – ale tylko wtedy, gdy głębokość Neretwy jest większa niż 6 metrów. Mariusz chciał spróbować swoich sił i zgodnie z tradycją udowodnić swoją męskość, ale niestety jak dotarliśmy wieczorem to punkt w którym organizowano skoki był już zamknięty, a gdy spacerowaliśmy po miasteczku o poranku – jeszcze go nie otworzyli. Będzie pretekst, żeby wrócić.
Mostar to urocze, klimatyczne uliczki, stragany z różnościami, nawołujący do modlitwy muezini i smakołyki, których w naszych lokalach nie sposób dostać.
Spacer po Mostarze – co warto wiedzieć?
Po wieczornym spacerze mieliśmy niedosyt. Po powrocie do hotelu był czas na kolację i odpoczynek, rano przed śniadaniem wybrałam się na samotny spacer, a po śniadaniu całą ekipą ruszyliśmy na zwiedzanie z przewodniczką.
W tym miejscu dam Wam małą wskazówkę. Jeśli tak samo jak ja lubicie podziwiać piękno odwiedzanych miejsc bez tłumów spacerowiczów, polecam Wam wybranie się na spacer po Mostarze z samego rana. Ja zdecydowałam się wyjść z hotelu po 6. Przyznaję, że Mostar bez tych wszystkich straganów i turystów wygląda jeszcze lepiej. Warto też posłuchać, co przewodnicy mają do powiedzenia na temat tego miejsca i jego historii.
Tego musisz spróbować! Bośniacka kawa
Wspólny spacer po Mostarze zwieńczyliśmy pyszną bośniacką kawą. O ile ja jestem osobą, która na co dzień pije delikatną w smaku kawę, w której jest prawie tyle samo mleka co kawy i obawiałam się smaku czarnego aromatycznego naparu – przyznaję, był wyborny. Dużo też dał sam sposób podania. Parzenie kawy to ceremonia. Kawę w Bośni dostajemy w dżezwie, czyli specjalnym dzbanku i nalewamy ją do naczynia przypominającego filiżankę. Jak zdradziła nam jedna lokalna kobieta, pierwsza filiżanka jest na przywitanie, druga na rozmowę, a jak dostajemy trzecią to już wiemy, że to czas pożegnania… 🙂
Lokum jako dodatek do kawy
Doznania picia kawy z pewnością poprawiły słodkości. Przegryzaliśmy ją przesłodkim lokum, czyli słodkością w której składzie przeważa cukier lub miód z wodą. W składzie znajduje się też sok owocowy, mąka ziemniaczana lub skrobia pszeniczna, a to wszystko oprósza się jeszcze mąką. Jeśli jednak chodzi o mój ulubiony przysmak z krajów bałkańskich – jest to baklawa, czyli deser z ciasta filo przełożonego masą orzechową.
Trzeci dzień wyjazdu motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Z parkingu ruszyliśmy około 11 i ruszyliśmy na południowy wschód. Po przejechaniu kilkunastu kilometrów dojechaliśmy do wyjątkowego miejsca. Udało nam się podjechać blisko klasztoru i trzeba znaleźć miejsce do bezpiecznego zaparkowania motocykli pomiędzy straganami, turystami i samochodami.
Tekija Derwiszów – wyjątkowy przystanek w podróży
O wyjątkowości tego miejsca można było przekonać się, oglądając wcześniejszy film. Wstęp na teren klasztoru derwiszów jest płatny. Warto przyjść tutaj, aby podejść do wody i odczuć potęgę około 240 metrowego klifu wznoszącego się nad klasztorem. Niesamowite miejsce.
Zwiedzanie podczas wyjazdu motocyklem do Bośni i Hercegowiny
Żeby nie musieć spacerować z kurtką czy kaskiem, a nie mieszczą się one do kufra, warto przypiąć je linką do motocykla. Od pewnego czasu korzystam z tego sposobu, dla przypadkowej osoby te rzeczy będą trudniejsze do zabrania. Tankbag ściągam z baku i chowam do kufra na czas odejścia od motocykla. Robię tak wtedy, gdy wiem, że wokół znajdują się różni ludzie, których nie można być pewnym.
Medjugorie
Kolejnym punktem na dzisiaj jest Medjugorie, czyli miejsce, w którym ponad 40 lat temu dokonało się pierwsze maryjne objawienie. Do dzisiaj przyjeżdżają tam pielgrzymi z całego świata. Zbliżając się do – nazwijmy to, centrum – widać coraz więcej hoteli, lokali i sklepów. To miejsca, z których mogą skorzystać turyści. Muszę potwierdzić to, co wielokrotnie słyszałam. Medjugorie jest mocno skomercjalizowanym miejscem. Na każdym kroku możemy spotkać maryjne pamiątki – jestem pod wrażeniem tego, w jak wielu różnych przedmiotach można wykorzystać ten wizerunek. Z drugiej strony – nic dziwnego, że w kraju w którym jest bardzo wysokie bezrobocie mieszkańcy szukają okazji, aby zarobić.
Spacer na Górę Objawień
Zrobiliśmy sobie krótki spacer w stronę Góry Objawień. Na każdym kroku można było spotkać ludzi modlących się i pogrążonych w zadumie. Upał dawał się we znaki. Ttowarzystwo szybko zdecydowało o tym, żeby zamiast odbywać długie spacery – odpocząć przy chłodnym napoju lub regenerującej kawie.
Nam udało się trochę schłodzić w cieniu kawiarni, motocykle wygrzały się w słońcu – ruszamy dalej.
Wodospady Kravica
Po przejechaniu około 20 kilometrów dotarliśmy w kolejne miejsce, które na pewno warto dopisać do miejsc do odwiedzenia podczas wizyty w Bośni i Hercegowinie. Wodospady Kravica. Do dyspozycji mamy duży parking. Pomimo tego, że jest wrześniowy wtorek – jest na nim bardzo dużo samochodów.
Alternatywny parking
Już udało nam się znaleźć miejsce do wciśnięcia motocykli, ale w niektórych odezwała się leniwa natura – a może lepiej byłoby określić to dobrym zagospodarowaniem czasu, który mamy? W każdym razie okazało się, że po dogadaniu się możemy przejechać przez szlaban i zjechać praktycznie na sam dół, pod wodospady, dzięki czemu nie musieliśmy pieszo pokonywać drogi i grzać się w słoneczku. Zresztą sam zjazd już był ciekawy. Zachwycając się widokami jesteśmy coraz bliżej wodospadów. W pewnym momencie zwątpiliśmy, bo nie wiedzieliśmy w którą stronę pojechać. Żeby nie zjeżdżać bardzo stromym zjazdem po śliskich kamieniach, pojechaliśmy prosto. Zaparkowaliśmy na parkingu z drobnych kamyczków, przebraliśmy się w – nazwijmy to „cywilne” ubrania i zeszliśmy nad wodę. Czas na leżing, plażing i nacieszenie oczu widokami. Ładujemy akumulatorki. Jest pięknie.
Jedno z najlepszych zwieńczeń dnia podróży
Mówią, że wszystko co dobre szybko się kończy. Tym razem jest inaczej – wiele dobrego jeszcze przed nami. Czeka nas wspaniały relaks nad morzem Adriatyckim – bo Bośnia i Hercegowina ma do niego dostęp na odcinku około 20 kilometrów.
Zainteresowanie grupą motocyklistów
Motocykle zawsze przyciągają spojrzenia, ale odnoszę wrażenie, że w Bośni i Hercegowinie jest to dużo bardziej mocne, niż u nas. Osoby, które mijamy często pozdrawiają nas machnięciem ręki, uśmiechają się do nas, dzieci proszą o zrobienie „przygazówki”. Kierowcy na nas trąbią. Nie chodzi o trąbienie dla zwrócenia uwagi czy też raczej skarcenia. Po prostu jedzie ktoś z naprzeciwka, trąbi i pozdrawia na przykład skinieniem głowy. To jest nietypowe i w niektórych momentach można się przestraszyć, ale jest to na swój sposób miłe.
Neum i dostęp do morza adriatyckiego
Dojeżdżamy do hotelu, który jest świetnym wyborem, jeśli szukacie miejsca na odpoczynek nad wodą. Nasze wrażenia spotęgował fakt, że mogliśmy zaparkować motocykle na tarasie, tuż przy barierce z widokiem na morze. Chcieliśmy zaparkować trochę wcześniej, żeby nie ograniczać dostępu do widoku, ale skoro pani z obsługi wskazała, żebyśmy wjechali dalej. Zrobiliśmy to z przyjemnością. Niesamowite miejsce. Bierzemy wszystko, co trzeba do pokoju i idziemy popływać. Kolejny raz tego dnia, tym razem w zupełnie innych okolicznościach.
Hotel Novum w Neum to był jeden z lepszych hoteli, w których mieliśmy okazję spać podczas tego wyjazdu. Zwłaszcza na wyjazdach motocyklowych docenia się balkon w pokoju. Dlaczego o tym wspominam? Każdego popołudnia układaliśmy swoje rzeczy na hotelowych balkonach dla odświeżenia po całym dniu. Odzież motocyklowa i kurtki odpoczywają, czas na nasz odpoczynek.
Podczas tego wyjazdu zrobiliśmy już około 1500 km. Znajdujemy się na południu Bośni i Hercegowiny, po drugiej stronie wody morza adriatyckiego mamy już Chorwację. Można powiedzieć, że połowa wyjazdu już za nami. Czas tutaj płynie niesamowicie szybko, ale to jest bardzo dobry czas. Jutro ruszamy w dalszą trasę.
Potrzebujesz więcej inspiracji do motopodróży? Zapoznaj się z relacjami innych motopodróżników. Jeśli wolisz format wideo, obejrzyj wideorelacje ekipy #TYLKOjazda z wyjazdów jednodniowych i dłuższych po Polsce – i nie tylko!
Piękna opowieść, za tydzień wybieram się tam samotnie. Dziękuję,wykorzystam jako wskazówki do planowania mojej podróży.
Na koniec mała korekta błędu który popełnia wielu ludzi. Jedziemy do Chorwacji a nie na Chorwację😎
Pozdrawiam
Cieszymy się, że ten wpis komuś się przyda, życzymy powodzenia w wyprawie! I dzięki za korektę, zastosujemy się 🙂